MARZENIA
Różne rzeczy, spędzają nam sen z powiek. Ale spać można jako tako dopóty, dopóki pralka kupiona przed laty nadal pierze, lodówka chłodzi, odkurzacz odkurza itd. I wszyscy, którym te luksusy figla jeszcze nie spłatały mówić mogą o wielkim doprawdy szczęściu i cieszyć się snem zdrowym. Nawalanka któregoś z nich daje bowiem człowiekowi przepustkę do świata lepiej może znanego tym tylko, którzy w czasach dzisiejszych podjęli samobójczą próbę urządzania mieszkania, dokonywania jakichś przeróbek, słowem realizowania swoich życiowych marzeń. A jest to świat zaiste godny kronikarskiego zainteresowania, choćby z myślą o potomnych, by lepsze wyobrażenie żywota własnych dziadów mieli.
Tak więc świat usług wszelakich dwa oblicza posiada: oficjalne i nieoficjalne. Oficjalne smętne jest, ponure i przyprawić może o wisielczy humor. Niczego tutaj nie ma, nic nie da się zrobić i nic się też nikomu nie opłaca. I gdyby to był wymiar tego świata jedyny, można by doprawdy w kontakcie z nim ducha wyzionąć doznając przy tym ulgi wręcz nieopisanej.
Jest wszakże oblicze tego świata odmienne. Tryska zeń optymizm i wiara w ludzką zaradność, chęć niesienia pomocy, podania przyjaznej dłoni w kłopocie. Jest to poza tym świat innych, choć bardzo konkretnych wartości. A praca ludzka wymierna jest, jak nie przymierzając butelka. Hydraulik odlicza bowiem butelkami wartość swych prac rurarskich i tym głównie różni się od stolarza. Ten bowiem dla odmiany liczy krokami przyjmując przelicznik: jego dwa kroki – jedna pensja twoja.
Świat ów ma ze snem taki związek, że treść marzeń zmienia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kto marzenia senne miał przedtem konsumpcyjne, ba nawet sprośne, bo wypełnione egzotycznymi dziewczynami (półnagimi – ma się rozumieć), ten teraz będzie je miał czystsze, skromniejsze, choć bardziej wyczerpujące. W roboczym fartuchu i kombinezonie uwijać się będzie skręcając rury, piłując i szlifując drewno, przewijając silniki i spawając skorodowaną blachę swojego malucha. A w chudej kieszeni czuć będzie, iż nic z niej nie ubywa. I kiedy policzy wszystkie te zarobione takim sposobem butelki rychło do wniosku dojdzie, że mu nie szkoda, tych egzotycznych, a bezpowrotnie minionych marzeń. I odda się marzeniom prawdziwym, jeszcze od tych ostatnich pożyteczniejszym.
Wymarzy sobie wówczas domek własnymi wzniesiony rękami, pod każdym względem do obecnych dostosowany czasów. Będzie przed tym domem ogród prawdziwy, by własne w nim uprawiać warzywa, owoce, ba nawet nowalijki też własne.
Obok domku chlewik postawi w marzeniach malutki. Na dwie może świnki, no i kurnik, żeby mieć własne jajka i drób na każde zawołanie. Przyda się też zapewne trochę króliczków, więc i dla nich klatkę jakąś w tych marzeniach skleci.
W domku tymże nie zapomni o pomieszczeniach, które zapewnią mu prawdziwą w naszych czasach wolność i niezależność całkowitą. Będzie też stolarnia z piłą, heblem, frezarką i tym wszystkim, co potrzebne, by samemu mebelki sklecić, boazerię położyć, żeby już o podłogach i całej reszcie nie wspominać, bo to sprawa oczywista. Nie zapomni też o małym warsztaciku hydraulicznym, by się od tych butelkowych przeliczników z fachowcami uwolnić. No, a jak pójdzie w swych marzeniach na całość, to pewnie i na jakiś mały piecyk hutniczy się zdobędzie, żeby brakujące części do malucha samemu sobie wytopić i na obrabiarce wyrobić. Nie zapomni też o maglu, warsztaciku radiotechnicznym i wielu jeszcze innych rzeczach.
Świat zmierza wielkimi krokami do przodu. Ciekawe czy jest w nim miejsce na mój wymarzony domek…
Dziennik Bałtycki, 269 (12511) 13 grudnia 1985
Tadeusz Wojewódzki