PAWIE
Każdy wiek ma swoje blaski i cienie. Młody martwi się byle czym oraz cieszy z byle czego. Goni nie wiedzieć za czym, nigdy na nie ma czasu i wiecznie wszystkiego mu brakuje. Stary nigdzie się aż tak bardzo nie spieszy, niczemu nie dziwi. Na wszystko ma czas, choć na nic nie ma aż tak wielkiej, jak kiedyś ochoty. Człowiek, a już z całą pewnością mężczyzna (choć, jak twierdzą mężczyźni, określenia: „człowiek” i „mężczyzna” należy stosować zamiennie) w wieku średnim jest jak… paw. Bynajmniej nie ze względu na szczątkowy charakter tak zwanej głowy przydatnej mu jedynie w zdobywaniu żarcia, ale ze względu na „ogon” noszony z wysoka, niczym grzebień koguci, i szeroko, aby każdy mógł dokładnie go obejrzeć, nadziwić się i respektu nabrać dla jego właściciela.
Pierwsze pawie zdarzają się już w wieku młodzieńczym i są nimi m. in. kulturyści. Oni to rozciągają sprężyny na piersiach i na grzbietach, wymachują hantlami, duszą i wyciskają ciężary oraz siódme poty. Z dorosłymi pawiami to ich łączy, że robiąc tak bardzo wiele, wszystko to czynią dla wspaniałości „pawiego ogona”, boć ten jest w ich życiu najważniejszy. Mają więc te kłębowiska całe mięśni podłużnych, wstecznych i poprzecznych, te wypukłości krągłe, te guzy i guzki oliwką z oliwek natarte, świecące w blasku słońca czy odblasku księżyca. Mają te bicepsy napięte w pozie boczkiem do widza i nóżką w tył odrzuconą, te muskularne ramiona tuż nad móżdżkiem splecione, by i od tylu pokazać wszystko, co tylko napiąć się jeszcze zdoła.
Jen kulturystyczny „ogon” jedną wszakże ma wadę. 'Choćby nie wiem jak ów paw w ubraniu się napinał, naprężał i nadymał, to „ogona” przecież i tak widać nie będzie. Młodym pawiom nie pozostaje więc nic innego, jak czekać na cieplejszą porę. Póki to spotkać ich można wszędzie, tylko nie na babskich traktach łączących sklepy i domami, wypełnionymi po same krawężniki starymi i młodymi kobietami objuczonymi siatkami, torbami i koszami z żarciem oczywiście – także i dla niejednego młodego bardzo pawia.
Lecz paw prawdziwy, to mężczyzna w wieku średnim. Hantelkami taki już nie ćwiczy i ciężarów nie wyrywa, gdyż mu na to „korzonki” nie pozwalają. Widać, po nim, że czoło już wyraźnie w kierunku pleców ruszyło, a rozwój osobowości całej na brzuchu się skonkretyzował, no i na tych pawich atrybutach. Nimi też zwykł szyku zadawać.
Ci mniejszego formatu łapią się na przykład picia i palenia. Jedni palą wyłącznie fajkę i koniecznie holenderski tytoń, wabiąc jego zapachem. Inni jeśli już palą papierosy, to tylko „Marlboro” oraz im podobne. Od krajowych takiego napadu kaszlu dostają, że i płuca przy takiej okazji gotowi są wypluć. Z tego to właśnie rodzaju znam takiego jednego, który pije tylko „Żytnią” z lodu i z lodem na dodatek. Po „Bałtyckiej” boli go głowa, a jak pije bez lodu, to kaca ma zanim jeszcze podchmielić zdoła się cokolwiek. Kiedy się więc tylko na balandze u zaprzyjaźnionych (przez laty spod lady sprzedawane) osób znajdzie, to zaraz gospodarz lodu na gwałt szuka, a goście o niczym innym, tylko o wyższości „żyta” nad wszelkimi innymi wódkami, do upadłego rozprawiają. Taki paw mały, zabawny, prawdziwy i nie jedyny przecież wśród tych, którzy zawsze tam czegoś nie jedzą, albo nie piją dla samej tylko – pawiej zasady.
Ale też w rzeczy samej paw taki nie ma czym równać się z pawiami wielkiego formatu do których należą mężczyźni w średnim wieku, szczególnie na wyższych nieco stołeczkach. Bo tak w ogóle to mężczyzna w tym właśnie wieku bardziej niż kiedykolwiek wcześniej tytułu jakiegoś pragnie, który z władzą byłby się kojarzył. Wszak mężczyźni mawiają, że kobiety domem żyć zwykły, oni zaś swoją pracą. Kobiety wysiadują więc na sąsiedzkich, domowych kawkach, a mężczyźni na kawkach służbowych (kierowniczych, dyrektorskich, prezesowskich) parzonych przez panie Marylki i Mariolki, w służbowych filiżankach i podawanych na służbowych całkowicie tacach. Czasami pawie robią nawet służbowe zloty, połączone z popisami na gdakanie, gulgotanie i pokazami własnych chodów oraz pleców.
Na co dzień jednak paw taki czym innym szyku zadaje – ładną sekretarką, dużym, jak stodoła gabinetem, puszystym, jak kanapa, dywanem, wielką, jak sosna, palmą i wyłożonym drewnem gabinetem. Prawdziwy paw nigdy nie ma czasu i tym brakiem szyku zadaje. Kiedy się więc już gdzieś zjawi, to wszyscy nie posiadają się ze szczęścia i radości.
Najbardziej jednak tragiczna jest postać pawia z podciętym „ogonem”, żyjącego wspomnieniami świetności minionych dni, kiedy to swymi pawiowymi atrybutami wzbudzał podziw, szacunek, uznanie, a czasami nawet strach także u niejednego przecież pawia. Teraz rozżalony i pognębiony, tyranizowany przez własną rodzinę na czele z żoną, gnębiony przez szefa i obgadywany przez sąsiadów łazi paw taki ponury, niczym jesienny dzień, kwaśny, jak „kupna” kapusta i wypełniony goryczą, jak jego własny, żółciowy woreczek.
Pawie nie tylko, że są wśród nas, ale dzięki nam rosną w piórka oraz siłę. Raz stanowimy dla nich wdzięczne audytorium, innym razem pełne podziwu i dzikiego zachwytu grono znajomych to znowu milcząco aprobujący kolektyw i choć do prawdziwego raju jeszcze nam daleko, to mamy chociaż pawi raj.
Dziennik Bałtycki, 242 (12177) 12 października 1984
Tadeusz Wojewódzki