PIENIĄDZE

PIENIĄDZE

 

Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, ale czym szczęście jest, tego nawet filozofowie nie wiedzą. Za to szeleszczące banknoty każdy głupi potrafi w kieszeni namacać, jeśli tylko kieszeń ta nie jest pusta. Czym są faktycznie pieniądze w życiu ludzi, wie tylu, ilu ma ich rzeczywiście dużo; wiedzą ci, którzy żyją dostatnio, dla których pieniądze jeśli już są problemem to tylko takim jak i gdzie je ulokować, nigdy zaś skąd je wziąć, aby żyć. Zawsze więc było tak, te większość ludzi nie mogła i praktycznie nie poznała tego, czym pieniądze faktycznie są, zadowalając się gorzką na ogól prawdą o tym, czym jest ich nagminny, chroniczny brak.

Oprócz tego, ze świat od dawien dawna jakoś tam się dzielił, że raz ważny byt kolor skóry, poglądy, wiara, a innym razem to czy się ma proste czy też skośne oczy, to tym, co faktycznie dzieliło ludzi i co nadal dzieli, są właśnie pieniądze. I prawda o nich oraz o nas jest taka, że żyjąc pod tą samą szerokością geograficzną, w tym samym czasie – ci, którzy je mają i ci którym pieniędzy brak – żyją praktycznie w dwóch całkowicie różnych światach.

Pieniądze bowiem jeśli już nie są wytrychem do wszystkich drzwi tego świata, to pozwalają ich właścicielom otworzyć te choćby, dzięki którym żyć można wygodniej i ewentualnie lepiej. I wiedziałby o tym ten, który czeka codziennie na spóźniające się regularnie tramwaje. Wiedziałby, że życie prostsze jest i o ileż bardziej normalne, kiedy ma się choćby i najgorszy, ale zawsze samochód.

U nas starano się zawsze pomniejszać rolę pieniądza, a echem tego stanu rzeczy są jeszcze teraz takie przekonania, że w innych krajach liczą się, tylko pieniądze, że one decydują o wszystkim, nawet o wartości człowieka i to jest straszne. Jakaż to jednak różnica czy o wielu sprawach decydują pieniądze czy – jak to ma miejsce u nas – ich brak? A po wtóre czy to lepiej jest, że jedni mają tytuły i sławę, inni tylko – wiedzę, a jeszcze inni duże pieniądze i to wszystko, co one dają, a więc także przekonanie o swojej wyższości?

Mówi się – nie bez racji, że zaglądanie do cudzej kieszeni nie jest w dobrym tonie. Ale jakimi w końcu usprawiedliwieniem dla takiego zaglądania może być z pewnością fakt, że ludzie nie są ślepi, że bogactwo, szczególnie kiedy kapie, widoczniejsze jest bardziej niż bieda i że ludzie chcąc dorównać bogatszym od siebie będą starali się ich naśladować. Kto więc ma u nas te duże, widoczne gołym nawet okiem pieniądze – to sprawa nie tylko ich właścicieli. I z tego punktu widzenia istotne jest czy mają je ludzie najlepsi spośród nas i to najlepsi według starych jeszcze kryteriów wartościowania czy tych najnowszych. Jeśli według tych pierwszych, a więc z czasów kiedy się nam jeszcze tak wiele nie poplątało, nie pomyliło, to tymi najlepszymi są super fachowcy, ludzie najbardziej spośród nas wykształceni, rzetelni itd. Znaczyłoby to, że jeśli już do jakiegoś wspaniałego samochodu wsiada mój rodak, to albo jest to znany profesor uniwersytecki, może chirurg, który wykonuje najbardziej skomplikowane zabiegi na ludzkim ciele, albo inżynier – wynalazca, słowem ktoś taki przed kim każdy rozsądny człowiek czoła uchyli. Nie trzeba jednak pytać tych wsiadających do najlepszych wozów, wystarczy na twarz spojrzeć by wiedzieć, że jak na rodzynki w cieście, tak często trafić można w takiej sytuacji na kogoś wartościowego według tych starych zasad wartościowania.

Oczywiście takiej sytuacji można nie akceptować i mówić sobie, że ważne jest nie to kto co ma, ale co sobą reprezentuje. Tylko jak długo? Pamiętam jeszcze na początku lat siedemdziesiątych jakie kłopoty mieli moi rówieśnicy, by otrzymać pracę w średniej szkole, w charakterze nauczyciela, zaraz po studiach. Wiem, że emerytury wcześniejsze itd., ale ile roczników choćby samej filologii polskiej opuściło przez ten czas mury naszej uczelni i co? Do szkól podstawowych dają się jeszcze namówić ludzie „z ulicy”. Wytrawni pedagodzy i nie tylko oni zresztą – „zmądrzeli” – tak się to przecież określa. Skoro nie te tradycyjne, stare wartości liczą się, nie za nie ludzie dostają pieniądze i nie za ich przyczyną robią te pieniądze największe, to przecież naturalną koleją rzeczy jest taki stan, że powszechnie obowiązującym wzorcem postępowania będzie ten, który pozwala żyć normalniej.

Wygrana w totka, choćby kilkumiesięczny wyjazd na Zachód w celach zarobkowych lub jakaś buda, stragan z warzywami czy kramik w centrum miasta – to stawia ludzi na nogi mocno, pozwala im egzystować normalnie. Jak się ma do tego codzienna solidność, rzetelność, fachowość, ba nawet wytrwałość i talent? W najlepszym wypadku różnie, a na ogół – gorzej. I nie byłby to może powód do wszczynania larum gdyby nie fakt, że ludzie zawsze będą naśladować tych, którzy mają więcej pieniędzy i dążyć do tego, co pieniądz mieć pozwala.

 

Tadeusz Wojewódzki

Dziennik Bałtycki, 73 (12900) 27 marca 1987

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.