PODSUMOWANIE

PODSUMOWANIE

 

Koniec roku ciężki jest pod każdym względna. Dla jednych, gdyż gonią plany, albo je przekraczają. Dla innych ze wzglądu na bilanse, sprawozdania i cały ten administracyjny młyn wyciskający siódme poty na ludziach w zarękawkach. Jakby tego jeszcze za mało było oddajemy się ponadto szaleństwu przedświątecznych przygotowań, a potem świątecznemu obżarstwu. Na koniec stajemy wobec retorycznego pytania: „No i w czymże to pójdę w tym roku na sylwestra?” Wiadomo przecież, że w tym samym, co rok temu. Czasy przecież teraz dla finansowych przeciętniaczków takie, że zamiast kreacji trzeba zmieniać co roku towarzystwo.

Ale przełom starego i nowego roku to ponadto czas wszelkich podsumowań. Generalne i centralne zasieją w nas ziarenko optymizmu. Z osobistymi podsumowaniami bywa wszakże bardzo różnie. Najgorsze w nich jest to przede wszystkim, że nachodzą nas te podsumowujące refleksie w chwilach i miejscach najmniej spodziewanych. Golisz się więc w te przełomowe roku dni, głowę nabitą masz zasłyszanymi próbami szerszego spojrzenia, więc podświadomie i ty szerzej patrzeć zaczynasz już nie tylko na ową goloną brodę i policzki, nie tylko na szyję lecz na twarz całą i – co gorsza – głowę. I patrząc tak, w szerszej właśnie perspektywie dostrzegasz na skroniach siwych włosów pasemka całe. Jeszcze rok temu trafiał się jakiś pojedynczy, nieśmiały gość siwiejący, którego wyrwać można było bez obawy o stan owłosienia. Teraz gdybyś zapragnął ów proceder uprawiać dalej miast do siwych, do łysych należeć musiałbyś wkrótce. Takim, jak ty teraz wmawiają wprawdzie, że pan szpakowaty bardziej, atrakcyjny jest dla płci pięknej. Ale ty wiesz swoje, a co gorsza pamiętasz o tym, że każdy siwy włos, to ponoć stracona okazja. Cóż więc może być znów aż tak bardzo atrakcyjnego dla pici pięknej u pana noszącego na sobie piętno, wręcz dowód namacalny trwania w cnocie z roku na rok większej i większej, bo większą ilością siwych włosów znaczonej? Doprawdy. Żadna to pociecha. I ta także że sąsiad łysieje od tylu, a szwagier od czoła łysieć zaczyna.

Jak już cię taka myśl podsumowująca raz ogarnie, to trudno uwolnić się od niej potem. Tym bardziej że kończący się rok stwarza okazję do takich myśli bardzo wiele. Mało więc tego przy goleniu myślenia. Prędzej czy później pogonią cię z dywanami na poświąteczne ich trzepanie. Rozciągniesz więc te syntetyczne persy dla ubogich na centralnym przed blokiem trzepaku i zanim się spostrzeżesz myśli natrętne trzepotać ci się będą pod czaszką. Oto zobaczysz dziury całkiem nowe, wypalone przez kopcących na prywatkach biesiadników. Ale co tam one. Bardziej przytłaczający jest widok syntetycznego włosa, który nie siwieje wprawdzie, ale przygnieciony jest już tak skutecznie, że postawić go można chyba tylko metodą panka – na cukier puder. Kolorki też smętne, wyblakłe jakieś takie, w jednej szaroburej tonacji. A przecież jeszcze rok temu kolorek był niczego sobie i włos sterczał bez cukru pudru, nawet bez specjalnego czesania. Zwiniesz więc te syntetyczne luksusy i zechcesz ich już na podłogę nie kłaść. Może chętniej na ścianę, niby że to takie bardziej współczesne nam arrasy.

Smętnym nurtem własnych myśli ogarnięty dopiero w sylwestrowy wieczór dostrzeżesz, ze garniturek wyjściowy jakby cieńszy jest niźli roku temu, bardziej z rzadka tkany, szczególnie na łokciach i kolanach, żeby już nie wspomnieć o miejscach, wyraźnie poniżej pleców usadowionych.

Człowiek to jednak ma do siebie, że nie potrafi w tak smętnej atmosferze trwać zbyt długo. Optymistycznej nutki szukać więc będziesz. I tak podsumowując rok miniony przypomnisz sobie o worku na balkonie sterczącym, pustymi butelkami wypchanym. Worek ów to dowód nie tylko chwil mile spędzonych, szczodrze zakrapianych, radosnych i beztroskich. To nadto lokata kapitału pewna, choć fizycznie krucha. To ponadto nadzieja, że jak szkło znów podskoczy, zysk czysty będzie.

A tak w ogóle, to byłoby przecież nieźle, gdyby ci się udało rok mijający do chudych lat zaliczyć we własnym życiorysie. Wszak po chudych tłuste zwykły nastawać. Nie obawiajmy się więc tych bardziej smętnych osobistych podsumowań. I tłustych latek życzmy sobie wzajemnie.

 

Tadeusz Wojewódzki

Dziennik Bałtycki, 279 (12521) 27 grudnia 1985

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.