PRZESZKODY
Każdy pragnie szczęścia, wielu życzy go innym, choć nikt na dobre nie wie czym szczęście jest w rzeczy samej i na czym ono polega. Trochę więcej wiadomo natomiast o tym, co szczęście daje, a co go nie daje. Szczęścia nie dają np. pieniądze – o czym dowiedzieć się można głównie z piosenek oraz mniej lub bardziej współczesnych bajek.
Szczęścia nie daje też to, co kradzione, zrabowane, nieuczciwie zdobyte. A już z całą pewnością dobra takie nie tuczą. Powszechnie też wiadomo, że szczęście przynoszone jest przez kominiarza. A tak w ogóle, to lżej temu szczęściu, kiedy w pobliżu zielona koniczynka, podkowa, słoń lub jeszcze coś innego.
Trudno wszakże tej naszej wiedzy o szczęściu nie zarzucić przesądów. Jakże bowiem często uskrzydleni wzniosłą chwilą rodzinnej uroczystości życzymy nieopatrznie najbliższym, by ich dzieci talent miały, by je geniusz opętał wynalazczy, by mądre były itd. Takie to bowiem cechy mają – zgodnie z intencją życzących – zapewnić szczęście właśnie zarówno rodzicom, jako współudziałowcom, jak i dzieciom – jako posiadaczom cech takowych.
Otóż nie masz pod słońcem przekonania o szczęściu bardziej fałszywego. Wystarczy przecież wyobrazić sobie życie u nas takiego geniusza nawiedzonego talentem np. technicznym. Zresztą po co sobie cokolwiek wyobrażać. Lepiej przecież sięgnąć do bogatego skarbca przykładów z życia naszego wziętych, jak chociażby ten z człowiekiem którego geniusz zaprowadził na szczyty intelektualnych wybryków, aż tak bardzo nieodpowiedzialnych, że wymyślił komputer bijący na głowę wszelkie inne, jakie dotychczas na świecie wymyślono. Zaraz też potom dowiedział się, że gdzie, jak gdzie, ale u nas to nie za bardzo wiadomo komu i do czego taki komputer miałby służyć. No bo gdyby to była świnia, to by się ją zeżarło i cześć. Geniuszowi patent dano, ale jeszcze chciał, żeby pomysł, ideę ową zmaterializować. Można by, czemu nie, ale się były jakieś przeszkody pojawiły. No więc on z tymi przeszkodami walczyć zaczął. One się mu były odcięły, odpór dały, aż posiwiał, wyłysiał i folgował się w końcu ucieczką w obszary dość egzotyczne, by kontaktowi z naturą oddać się bez reszty- krówki dojąc, kurki macając i bosymi nóżkami kapustę kiszoną gniotąc. Ci bardziej pamiętliwi życzą mu nawet od czasu do czasu taaakej świni.
Geniusz – jako taki – nie jest bynajmniej złem. Fatalny jest jednak upór i zawziętość właściwa ludziom utalentowanym, zdolnym, ponadprzeciętnym w tej ich walce z przeszkodami. W tym też sensie pogląd o talencie właśnie, ponad przeciętności- jako źródle szczęścia- traktować skłonny jestem za mocno przesadzony. Oczywiście z przeszkodami walczą nie tytko ci najwspanialsi, ale oni walczą inaczej, bo do końca, z desperacją, i bez możliwości remisów.
Reszta sprawia wrażenie, jakby więcej o przeszkodach wiedziała, jakby pojmowała, że ogień i woda nie są bynajmniej jedynymi żywiołami, jakie wymieniać się powinno wskazując żywioły wrogie człowiekowi, silniejsze od niego, zdolne zniszczyć wszystkich i wszystko. Jakby rozumiała, że jest żywioł trzeci, może od tamtych trochę bardziej lokalny, ale za to dorównujący im niczym niepohamowaną mocą i piekielną wręcz naturą. Że owemu żywiołowi na imię… przeszkody.
Jest wszędzie. Pospolity, jak brud, wszechobecny, zawitał ostatnio nawet do zaspiańskiego „Victusa” i opanował skup butelek. Zmusił kupujących, aby odstawali z jedną nawet butelką od mleka oraz kwitem na nią w długiej, jak zimowe wieczory kolejce do okienka z napisem „Skup butelek”. Nie ogień, nie woda lecz przeszkody właśnie stanęły na drodze między normalnym klientem i normalną butelką do mleka- na wymianę przy kasie.
Żyjemy pod przemożnym wpływem przeszkód, które różnymi chrzczone są nazwami. A to raz pojawiają się, jako gardła (wąskie) i bariery, to znów jako czynniki, sytuacje i uwarunkowania czy też kiedy indziej jako racje i względy.
Przeszkody, jako nieodłączny naszego krajobrazu element, urok swój niewątpliwy posiadają. Porównywać można go jedynie z urokiem bazyliszka, a choć nie są jego dziełem, toć paraliżują nas one z bazyliszkową wręcz skutecznością. Kiedy stykamy się z przeszkodami ogarnia nas poczucie niemocy, bezsensu działania, głęboka apatia – czyli bazyliszkowy paraliż.
Na obszarach porażonych bazyliszkowym paraliżem zwykło się mawiać, że „głową muru nie przebijesz”. Kiedy więc widziałem młodego mężczyznę bazgrzącego coś w „Książce zażaleń” na te nowe w „Victusie” porządki pomyślałem zaraz o tej cennej sentencji. Bo w rzeczy samej: sprawa za mała jest, żeby sobie włosy z głowy za jej przyczyną wyrywać. Toż to tylko butelki. Z kolei tamta – z geniuszem, co to teraz te świnki – znów za duża. I tak to już jest właśnie z tymi przeszkodami, że trudno na taką trafić, która byłaby dla człowieka w sam raz.
W każdym razie nie życzą nikomu zbył genialnych dzieci.
Tadeusz Wojewódzki
Dziennik Bałtycki, 170 (12105) 20 lipca 1984