RADY
Wprawdzie każdy z nas żyje na własny rachunek, według własnego widzimisie i nie lubi specjalnie kiedy inni w jego życie wtrącają się zbyt często, to jakżesz życie owa wyglądałoby inaczej, gdyby nie owe rady i porady znajomych, przyjaciół i najbliższej rodziny.
W życiu dorosłym zaczyna się nasza z owymi radami spółka jeszcze przed ślubem. Ileż to kobiet w chwilach szczerego nad swoim losem rozrzewnienia wypomina własnym matkom: „A pamiętasz jak mi odradzałaś Janka? I zobacz, jak Kaśka ma z nim dobrze. A ja? Co ja mam z tym moczymordą?”. Ale – żeby oddać sprawiedliwość zdarzają się przecież i sytuacje odwrotne. Bo też do wszelkich rad i porad przedmałżeńskich przywiązywać zwykliśmy wagę bardzo dużą.
Radzi się więc: przed czy po ślubie. Ci, którzy radzą – przed – powołują się na konsekwencje kupowania kota w worku. Ci, którzy radzą – po – wspominają o szacunku, o tym, że to, co zdobyte z wielkim trudem, po walce i upływie czasu cenione jest bardziej. No, a w życiu wychodzi i tak po swojemu czyli trochę – przed – i resztę – po.
Ranga rad i porad wzrasta dopiero w samym małżeństwie. Uczestniczy w tym przede wszystkim najbliższa rodzinka, ale nie tylko. Matkom żal jest syna. Chciałyby, aby dłużej pospał, mniej pracował i w ogóle miał w życiu lżej. Radzi więc: „Nie bądź głupi. Niech i ona więcej pracuje”. Ale córki także mają swoje marny. Wcale nie mniej kochające swoje dziecko. Radzące z kolei: „Bierz go do roboty, bo jak go w porą nie zagonisz, to będzie taki jak z naszym ojcem. Sam chleba sobie nawet nie ukroi”. Synkowi poradzą, córeczce poradzą i jak się te dzieciaki po takich poradach spotkają, to słychać ich w całej okolicy, jak sobie na gwałt życie wspólnie układają.
Wiadomo, że chłop lubi wypić. Kobietę, która to lubi trudno znaleźć ze świecą. Mężczyźni radzą się więc mężczyzn jak przyzwyczaić do tego swoje żony, a żony naradzają się z bardziej doświadczonymi mężatkami jak oduczyć chłopa tego picia. Jeśli wieczorową porą rozlega się po całej klatce schodowej walenie w drzwi, to wiadomo, że żonie poradzono, aby „nie wpuszczała tego pijaka do domu”. Jeśli natomiast pali się gdzieś światło, i widać w oknie kobietę biegającą również wieczorową (nocną) porą od okna do okna, to wiadomo, iż poradzono mężowi, aby pijany do domu nie wracał. Bo jak ona chce się awanturować, to niech się awanturuje ze swoimi sąsiadeczkami, ale nie z nim. A co? Czy on nie ma prawa wypić sobie kielicha po pracy? Czy w końcu pijakiem jest? A że coś z fuchy przepije, to jego sprawa.
Przychodzi wreszcie czas kiedy on lata, jak kot z pęcherzem i choć siwy, podpasiony i z kilkoma zaledwie zębami wali w konkury do małolatek nie myśląc o niczym innym, jak tylko o nowej drodze życia. Jej radzą wówczas, aby wzięła na wstrzymanie. „Polata, polata – doradzają – i wróci”. Ale jak tu wziąć na wstrzymanie kiedy stary wynosi z domu co cenniejsze drobiazgi i obdarowuje nimi że tak powiem – siksę. Radzą więc, żeby zamki w drzwiach wymienić, póki stary nie wyniósł jeszcze całego dobytku.
Jemu natomiast czas upływa mile na opowieściach kolegów o takich co to sobie życie od nowa ułożyli, z młodymi kobietami się związali, przez co i sami odmłodnieli i poznali smak prawdziwego życia.
Kiedy już miną lata durne i chmurne, kiedy w kościach mocniej łamie niż kiedykolwiek przedtem, kiedy i siedzieć ciężko i stać trudno, rady dotyczą zdrowia. Jest go akurat tyle, żeby nie umrzeć, ale zbyt mało żeby żyć. Życie upływa więc w rejonowych poczekalniach u rejonowych lekarzy. Bo też gdzie, jak gdzie, ale w tych poczekalniach właśnie rad udziela się najwięcej. Wówczas też okazuje się, że najlepsze na wszystko jest systematyczne popijanie bursztynu zalanego spirytusem. A w ogóle spirytus nadal najlepszy jest na krążenie – szczególnie dla panów. Dla tych już bez wątroby i nerek raczej nie. Chociaż kto wie? Przecież jeden taki, to nawet denaturat pije, a jak żyje…
Przychodzi wreszcie i czas taki, kiedy na ławeczce w parku spotkasz kumpla siwego, jak gołąbek, z laseczką, który zawsze oszukiwał w palanta i ze wszystkich rad, jakie człowiek udzielić może człowiekowi, mężczyzna – mężczyźnie, jedna interesować będzie cię szczególnie: co też ten oszust z dawnych lat bierze na obstrukcję i czy faktycznie stolec ma aż tak często, jak się ma zazwyczaj przed innymi koleżkami chwalić. Wszak zawiodły i śliwki suszone i mleczko zsiadłe i wiele innych specyfików.
Jakby więc na problem nie spojrzeć od rad i porad nie masz ucieczki. Wiadomo tylko jedno – jak żyje się z nimi. Zawsze ciekawi najbardziej jak też żyłoby się bez nich. Bieda cała w tym, że nie ma się kogo poradzić jak żyć nie korzystając z rad i porad innych ludzi.
Tadeusz Wojewódzki
Dziennik Bałtycki, 157 (12399) 26, 27, 28 lipca 1985