SZYK
Któż tego nie zna: „- Panie, jak się, panu nie podoba, to chodź pan na moje miejsce i pracuj!”. Proponuje kasjerka jeśli tylko głośno zauważysz, że byłby już czas najwyższy, żeby skończyć te pogaduszki z koleżanką i przyjść do kasy. Proponuje też pani przyjęta przez PKP „na stanowisko do sprzątania”, kiedy zwrócisz jej uwagę, że mogłaby zamiatać nie tak bardzo zamaszyście, ale za to troszkę bardziej na mokro. Proponuje tak bardzo wielu z pełną świadomością trudu własnej pracy, braku jej atrakcyjności oraz szeregu wad, które czynią, że owi proponujący w zasadzie łaskę robią pracując tam, gdzie pracują.
Przywykliśmy traktować tego typu propozycje jako trwały element naszej obyczajowości. W zetknięciu z nim nie zawsze reagujemy tak samo. Kiedy stoimy przy kasie z koszykiem pełnym zakupów, wiemy że w interesie pani z kasy jest obsłużenie nas, zanim zdecydujemy się pójść do domu bez płacenia. Jeśli więc jeszcze ktoś reaguje na takie propozycje, to przeważnie przy kasach sklepowych. Natomiast inny jest nasz stosunek do wszelakiego rodzaju fachowców – panów Stasiów, Franiów od gwintowania rur, układania boazerii i masy innych tego typu czynności. Powiedziałoby się takiemu to i owo, ale, wówczas diabli wezmą sprawę. Dlatego milczymy. I tak ci proponujący żyją nadal w głębokim przeświadczeniu o nadzwyczajności sytuacji wynikającej z faktu, iż wykonują taką prace, jaką wykonują.
Nic też dziwnego, że przy sklepowej kasie właśnie słyszałem, jak replikująca na propozycję kasjerki lekarka, powiedziała, że owszem, ona może przyjść na miejsce kasjerki, szkopuł w tym jednak, że kasjerka nie może pójść na jej miejsce. No właśnie…
Sprawa bardzo delikatnej jest materii i zapewne dlatego nie porusza się jej zbyt często. Bo też co innego powiedzieć tak ogólnie, ze u nas wszystko lub bardzo wiele stoi na głowie, a co innego stwierdzić wprost, że wielu ludzi nie zna swojego miejsca w szyku. I że to właśnie jest przyczyną jeśli już nie najważniejszą, to jedną z ważniejszych tego, że żyje się nam tak, jak się żyje.
W tej konkretnej sytuacji rzecz w tym, że pani kasjerka, tak skora do składania propozycji zamiany miejsca pracy, żyje jedynie ze świadomością wad tego miejsca. Ważniejsze jest to jednak, ze żyje ona bez świadomości tego, iż zastąpić ją może faktycznie bardzo wielu i to bez szkody dla mnie, dla ciebie, dla naszych rodzin, dzieci i znajomych. Szkopuł w tym, że ta proponująca nie zastąpi ani lekarza, nauczyciela, ani inżyniera. Były wprawdzie takie czasy, kiedy mawiało się u nas, że nie święci garnki lepią, ale z tym, co ci nie święci nam wylepili, pozbierać się po dziś dzień nie możemy.
Odnieść można wrażenie, iż pozacierały się nam prawdy bardzo niejednokrotnie stare, przez wieki sprawdzone, na których inni dawno już zbudowali dobrobyt i szczęście swoich narodów. A prawdą tą jest dla mnie stwierdzenie, że duża wiedza, fachowość specjalizacja – są wartościami najważniejszymi, od nich bowiem zależy to, dokąd zajdziemy i w jakim uczynimy to tempie.
Oczywiście, trzeba przedtem dokonać jednoznacznego wyboru kierunku w jakim zamierzamy podążać. Jeśli kierunkiem tym jest jaskinia, to siłę mięśni, obrotność i dobre chęci przedkładajmy nad fachowość i specjalizację. Jeśli jednak zdecydujemy się na ten kierunek, w jakim zdaje się podążać bardziej cywilizowana część świata, to może byłby już czas najwyższy, aby pewne sprawy postawić bez zbędnej kokieterii, bez małpich umizgów i ciągłych niedomówień. Pomijam tu już sprawę tak oczywistą, że machanie łopatą nie może być wówczas lepiej opłacane od twórczego myślenia. Chodzi o to, że świadomość prawd, o których tutaj mowa, musi być powszechna. Nie ma przecież większej współcześnie głupoty, jak twierdzenie, że ćwierćinteligencją, miniwiedzą i pseudofachowoicią podążyć możemy za najlepszymi w świecie, nie tracąc ich- co i rusz- z oczu.
W tym kontekście odejście z zawodu każdego wykształconego człowieka, każdego fachowca, każde przejście do pracy mniej skomplikowanej, wymagającej niższych kwalifikacji jest stratą dla nas wszystkich. Bagatelizowanie tego zjawiska, umniejszanie roli rzeczywistych specjalistów w naszym życiu- jest mniej czy bardziej świadomym wyborem drogi do jaskini.
Jeśli jednak uznamy takie wartości, jak wiedza, fachowość, wysoki stopień przygotowania do pracy, to nie plećmy głupstw takich, jak z tą zamiana naszych miejsc pracy. I w rzeczy samej nie o to tutaj chodzi, kto jest lepszy, a kto gorszy. Do tego, aby faktycznie szanować człowieka nie jest wcale potrzebne udawanie, że praca każdego z nas jest tak samo ważna społecznie, tak samo skomplikowana, wymagająca takich samych predyspozycji intelektualnych, gdyż to zwyczajne kłamstwo. Skoro mamy jedno już nieszczęście, polegające na takim ustawieniu siatki płac, że fachowość, wiedza, intelekt nie zawsze popłacają, to chociaż nie dokładajmy do tego arogancji wynikającej z nieznajomości własnego miejsca w szyku. Przecież jak na jeden przypadek – dwa takie nieszczęścia naraz, to aż nazbyt wiele.
Tadeusz Wojewódzki
Dziennik Bałtycki, 38 (12562) 14 lutego 1986