Obiektywnej prawdy /a nie „tysz prawdy”/ w Polsce, w 2017 roku nie potrzebuje – bez mała – nikt. Dlaczego tak jest?
Diagnoza jest prosta: zostaliśmy podzieleni na dwa obozy – dwie, wrogie sobie grupy. Co to grupy łączy, a co dzieli?
Łączy: przekonanie, że normalni ludzie mogą myśleć tylko tak, jak my oraz -że fakty przemawiają za „nami”. Zainteresowanie polskimi realiami sprowadza się w przypadku obu grup do potwierdzania słuszności swoich przekonań. Tym zajmują się media. Jedne dostarczają amunicji jednej grupie, a drugie – drugiej. Gdyby były u nas media neutralne, to w praktyce miałyby ułamkowy procent odbiorców. Różnica między mediami produkującymi amunicje dla tej samej grupy polega na tym, że jednej bliżej są granicy przyzwoitości, a drugie wprost przeciwnie – bliżej ideologii gebelsowskiej.
Co te grupy dzieli?
W sumie są to tak samo przyzwoici ludzie, różniący się wprawdzie systemami wartości, ale wychowani w tej samej kulturze. Dzielą ich argumenty, które ładują codziennie do swoich armat by ostrzeliwać w nich tzw. obcych: znajomego, kolegę, sąsiada, teściową…
Takie codzienne strzelanie daje zysk przede wszystkim politykom i mediom. Mają co robić i czują się potrzebni.
Najgorzej mają ci, którym chodzi o sedno sprawy, o to, żeby było mądrze, lepiej, bardziej sprawiedliwie. Tych nie rozumie nikt lub prawie nikt. Muszą być po czyjejś stronie….
Życie w takich realiach – dla intelektualisty – jest koszmarem …