Archiwa tagu: EWOLUCJA

EWOLUCJA

EWOLUCJA

   
ponoć jeszcze tacy, którzy egzystują w wyższych warstwach abstrakcji i chadzają
ścieżkami wytyczonymi pytaniami Szekspirowskich bohaterów, w tym także pytaniem
o to być czy też nie być. Są jednak i tacy, których życie sprowadziło
skutecznie do pytań o mniej abstrakcyjnym charakterze, jak choćby to o
pieniądze: moją je ludziska czy też nie mają? Wiedza nasza na tan temat
ograniczona jest formatem własnej kieszeni, cała natomiast reszta to domysły i
bajania. Mali formatem własnej kieszeni, wielcy wyobraźnią tkwimy w pytaniu:
„Mają czy nie mają”.

    Bieganie po sklepach to zajęcie,
którego uroki w pełni znane są jedynie kobietom. Kiedy jednak w ramach pokuty
za małżeńskie grzeszki zmuszą cię do wspólnego po sklepach biegania, to jako
nowicjusz zwrócisz zapewne uwagę na to, że ludzie kupują bardzo drogie rzeczy.
Jakaś pani funduje sobie suknię za kilkanaście tysięcy, a pan dla odmiany
buciki zimowe za sześć- z ładnym haczykiem. A jeśli do tego dołożysz tych radośnie
dźwigających pralki, lodówki oraz inne luksusy- po dawnych cenach „malucha”, to
po poczujesz się, jak kopciuszek na balu prasy. Tkwić będziesz nadto w
przekonaniu, że ludzie mają pieniądze i to bardzo duże.
    Na potwierdzenie takiego przekonania
dołożyć możesz luksusowe samochody, łącznie z najnowszym typem „Mercedesa”, na
którego nie stać nawet niejednego zamożnego rodaka, który przed laty postanowił
zostać na Zachodnie. Samochodów tego typu nie jest wcale aż tak mało, a w
każdym razie sprawiają one wrażenie, jakby ich było stanowczo za dużo, jak na
kraj ogarnięty kryzysem.
    Te oraz szereg innych jeszcze
spostrzeżeń, o które wcale nie tak trudno, utwierdzą cię w przekonaniu, że
ludzie mają u nas pieniądze. Ponieważ sam ich nie masz, więc stwierdzenie owo
nie przyprawi cię o dobre samopoczucie. Zaczniesz więc myśleć nad tym kto ma,
no i skąd. Z własnego doświadczenia wiesz przecież ile można zarobić na
państwowej posadzie i co za to kupić.
    Wystarczy trochę lepiej zastawiony
stół, jakaś buteleczka, by przekonać się o tym, że takich jak ty jest więcej.
Różnica między wami tylko taka, że na różnych jesteście etapach dojrzewania
owego pytania i wynikających z odpowiedzi na nie praktycznych konsekwencji.
Nowicjusze z rozdziawionymi ustami wsłuchują się w bajania, nie o tym
bynajmniej, jak to pani zabiła pana, lecz jak zrobić wielką forsę. Posłuchasz
więc i ty razem z nimi o malarzu z południowej Polski, który nic tylko portrety
ślubne maluje ludziskom i zagarnia kokosy. Wszystkie portrety podobne są do
siebie, jak dwie krople wody, poza wąsami, włosami lub lokami u partnerki.
Ludziska rozpoznają w nich siebie akurat bez pudła, wiec interes idzie, jak po
maśle.
    Ktoś inny z kolei wpadł swego czasu
na pomysł, by z odpadów skórzanych łatki robić na rękawy. Ponieważ pierwszy
był, więc zarobił ponoć niewyobrażalne pieniądze. Jeszcze ktoś inny wpadł na
pomysł robienia rur plastikowych, kolorowych ma się rozumieć, z którymi
biegaliśmy wszyscy nie tak dawno temu i wymachując radośnie nadawali rurom tym
tylko właściwe dźwięki. Natomiast o tradycyjnych dorobkiewiczach z bud i budek,
tudzież butików- nowicjusz nasłucha się tyle, że niejeden opasły tom napisać
mógłby na ten temat.
    Nowicjusze słuchają. Inni na wyższym
są jednak etapie. Ci myślą i planują: a może by tak pietruszkę zieloną na
działce zasadzić? A może wtryskareczkę malutką po cichu w chałupie zamelinować
i jakieś guziki, nie-guziki trzaskać? A może by tak… Przy trzeszczących,
kuchennych stołach, zastawionych butelkami piwa, trzeszczą tatusiowe mózgi w
pojedynkę i porami, po sąsiedzku, koleżeńsku itd. Ileż to w scenerii owej
pobudowano ferm lisich, przechowalni owoców, kurników i chlewików, ileż
zamontowano wtryskarek? Tego policzyć się nie da. Etap ów ma swoje uroki, znane
wszystkim budowniczym i odkrywcom, którzy nie wiedzą, co z pieniędzmi robić.
Przy okazji zawiązują się spółki, nawiązują przyjaźnie i opróżniają butelki
oraz wypełniają popielniczki. Stan taki trwać może bardzo długo. Koniunktura
bowiem na rynku bardzo się u nas zmienia, więc i pomysły nowe rodzą się jak
grzyby po deszczu.
    Część tylko niewielka przechodzi
potem do etapu trzeciego. Biega po urzędach, pyta, głowę ludziom zawraca, by
dojść wreszcie do przekonania, że wszystko to nie jest takie proste, że
„rozkręcenie” czegokolwiek wymaga wytrwałości, sprytu i wielu jeszcze cech,
które posiada niewielu.
    Po ewolucji takiej czujesz się jak
milioner, który przegrał wszystko w pokera. Niejedno widziałeś, niejedno
miałeś, z niejednego pieca chleb jadłeś. Ochoty na robienie forsy nie masz już
tak wielkiej, jak przedtem. Bajania wieczorową porą słuchasz spokojniejszy, bez
tego żaru w oczach, bez spoconych dłoni. Wiesz dobrze, gdzie kończą ci się
plecy i to także pojąłeś, że powyżej tego miejsca nie podskoczysz. Częściej też
myśleć zaczynasz, że takich, jak ty jest zapewne więcej. „Mercedes” jest jeden,
a na przystanku sterczy tłumek z bilecikami za trzy złote w garści. Pani kupuje
sukienkę za kilkanaście tysięcy, ale ileż to pań dotykało tego cudeńka
wcześniej i myślało sobie, że stać je jedynie na jeden sukni owej rękaw. Inni
taszczą jakieś tam lodówki, pralki i cieszą się przy tym, jak małe dzieci, ale
zakup taki robią raz jeden tylko w życiu. A jak pójdziesz do znajomego,
prywatnego piekarza, to ci powie, że ludzie na chlebie nawet oszczędzają, że
ten, który kupował przedtem trzy chleby, teraz dwa bierze, bo się wszyscy z
groszem bardzo liczą.
    Moja więc w końcu ludzie pieniądze
czy nie mają? Trudno powiedzieć. Natomiast pewne jest to, że jeśli już zadasz
sobie raz choćby jeden takie pytanie, to będziesz jak rozdarta sosna. Symbol
niby i nienowy, choć jakże świeże tkwią w nim teraz treści.

Tadeusz
Wojewódzki
 
 

Dziennik
Bałtycki, 2 (12526) 3 stycznia 1986