TECHNIKA
O tym, że technika zmienia nasz świat nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Nawet ojca, który zawsze marudzi ilekroć trzeba zanieść pościel do gorącego magla; a ta niby wielka robota polega na tym tylko, żeby zanieść, a potem przynieść to, co wymaglowane. Narzeka, choć pamięta przecież jak to było za czasów jego młodości. Wcale nie tak dawno, gdyż może dwadzieścia, a może trochę więcej lat temu, chodziło się przecież do magla usadowionego w piwnicznej izbie. Było tam wielkie koło, którym każdy sam kręcił, a wielka skrzynia przetaczała się po wałkach z nawiniętą na nich pościelą i maglowała na zimno. Trzeszczało to to, a poza tym człowiek nigdy nie miał pewności czy aby skrzynia ta zatrzyma się na pewno w odpowiednim miejscu, czy nie wjedzie całą swą potężną masą w ścianę kamienicy. Toby dopiero było! Ale od tych z maglem związanych większe przeżycia miał zapewne dziadek, który siedział na czubku najwyższego w okolicy drzewa i zachodził w głowę jak też jest to możliwe, aby ten antychryst ciągnął wagony po torach bez jednego nawet konia.
Technika zmienia świat, wyznacza charakter czasów, stawia w naszych dziejach słupy milowe. Ba, nawet ten sam XX wiek – biorąc pod uwagę technikę – jest dla jednych światem końca tego wieku, a dla innych jakby tylko tego wieku początkiem. Jeden dzięki technice żyje w świecie prostym, łatwym i dobrym., gdzie wszystko służy człowiekowi i jego potrzebom jest podporządkowane. A drugi o takim świecie tylko słyszał i może do niego co najwyżej powzdychać.
W kontakcie tzw. przeciętnego człowieka z techniką stałe jest natomiast na przestrzeni wieków chyba jedno: podziw dla niej. Wciąż ten sam, tak samo wielki i tak samo… śmieszny, boć złudzeniem jest tylko nasze przekonanie o tym, że dzisiejszy podziw dla techniki skomputeryzowanej mniej śmieszny będzie w oczach naszych następców, niźli podziw naszych dziadów dla lokomotywy – w naszych oczach dzisiaj.
Są jednakże takie dziedziny techniki, które wzbudzały i wzbudzać będą nie tylko podziw, ale szacunek i uznanie oraz prowokować będą do głębszych przemyśleń. Dzieje się tak przecież zawsze ilekroć człowiek potrafi wykorzystać technikę dla ratowania życia i zdrowia innych ludzi. Taki był i jest sens jej rozwoju. To właśnie tutaj, w takich dziedzinach techniki, dzięki którym możliwy jest rychły powrót do zdrowia, unicestwienie bólu, zniwelowanie kalectwa, znajdziemy – wbrew rozczarowaniom codziennego życia, dowody na to, że człowiek faktycznie jest człowiekiem dla innego człowieka, najwyższą wartością, ba, sensem istnienia.
Z pewnością wielkim uproszczeniem, wręcz wulgaryzmem jest pomniejszanie roli i znaczenia w naszym życiu słów. Czymże jednak są owe słowa, choćby najpełniejsze otuchy, ciepła i serdeczności wobec konkretu urządzenia technicznego, które stwarza człowiekowi realne szanse, a nie tylko nadzieje na lepsze jutro. Technika ma właśnie tę wielką przewagę nad innymi dziedzinami życia, że przemawia konkretem, a cóż bardziej niż konkret trafiać może do przekonania?
Świadomość ułomności techniki, jej barier i progów, które czynią ją zawodną, a nawet niebezpieczną dla człowieka jest ryzykiem, jakie skłonni jesteśmy ponosić i jest, to ryzyko chłodno skalkulowane. W sumie przeważa dobro człowieka i w jego imieniu ponosi ktoś owo ryzyko. Jakie jednak względy decydować mogą o tym, że świadomie stosuje się technologie narażające użytkowników, wytworzonych w oparciu o nie dóbr, na choroby, cierpienia, a w skrajnych przypadkach na śmierć? Gdyby w grę wchodziło poświecenie jednych dla ratowania innych moglibyśmy mówić tylko o dylemacie moralnym. Cóż jednak powiedzieć, gdy w grą wchodzi zwyczajne wygodnictwo, brak wyobraźni, lekceważenie zdrowia i życia ludzkiego lub przedkładanie tańszych technologii nad te wartości? Co powiedzieć o logice, w której zdrowie uzyskuje się poprzez zmianę definicji zdrowia, a zagrożenie dla niego likwiduje poprzez złagodzenie rygorów dopuszczalnych norm skażenia substancjami trującymi? To jest po, prostu zanik podstawowych wartości moralnych!
O technice wiedzieliśmy już dawno, że może być dobrodziejstwem, ale nadto i to, że w rękach ludzi amoralnych może być straszliwym narzędziem czynienia szkody. Fizyka jądrowa i techniczne rezultaty jej rozwoju są tego najlepszym, szkolnym wręcz przykładem. Technika w swej istocie nie jest ani dobra, ani zła. Właściwego sensu nabiera dopiero w rękach ludzi i to, jaka będzie zależy właśnie od ich moralności,:
Coraz śmielej i coraz częściej podnoszące się głosy o trujących nas technologiach wytwarzania mebli, mieszkań, farb, lakierów itd. podejmują ten temat z różnych punktów widzenia. Podkreślają ich aspekt ekonomiczny, społeczny, zdrowotny.
Odnoszę wciąż nieodparte wrażenie, iż pomija się w nich punkt spojrzenia zupełnie podstawowy – moralny właśnie. A od niego trzeba by zacząć, skoro autorami tych technologii oraz tymi, którzy wykorzystują je dla zysku są nie komputery, nie maszyny parowe lecz… ludzie. Jeśli jest tak, że tylko oni spośród nas stracili poczucie wagi wartości tak podstawowych, jak zdrowie człowieka, to trzeba tych ludzi pozbawić możliwości wpływu na cokolwiek. Myśl o tym, że może to być zjawisko znacznie szersze zdaje się być koszmarnym snem. Żeby się nam on faktycznie nie przytrafił czas już najwyższy zacząć o tych sprawach mówić głośno. Nie po to, by się wzajemnie straszyć, przerażać i wpadać w panikę, ale właśnie po to, by nie zapomnieć co faktycznie jest dla nas ważne, a co się tylko takim wydaje. A cóż w tym wszystkim jest najważniejsze jeśli nie człowiek?
Dziennik Bałtycki, 243 (12767) 17 października 1986
Tadeusz Wojewódzki