TŁUKI

TŁUKI

 

Jest ich na każdym kroku pełno. Nie widzisz tego dopóty, dopóki nie jest ci potrzebna pomocna dłoń innego człowieka. Bynajmniej nie po to żeby życie ratować, ale choćby tylko drzwi przytrzymać, kiedy ty ręce zajęte masz obie. Tłuków nie widać więc wówczas, kiedy tramwaje nie są przepełnione, kiedy kolejki elektryczne jeżdżą regularnie, gdy życie nasze pachnie wręcz luksusem. Kiedy jednak objuczony atrybutami naszej egzystencji – siatkami i tobołami – nie masz czym biletu skasować – wtedy nie musisz nawet grzeszyć spostrzegawczością, aby odkryć wokół siebie niejednego autentycznego tłuka.

Jest to stwór nieużyty pod każdym wzglądem. Wie tyle tylko, że ON JEST i na tym jedynie punkcie jest wrażliwy. Jeśli już więc w ogóle zdarzy mu się pomyśleć o człowieku, to jedynie o sobie. Domyślność tego osobnika w tym co i komu trzeba- jest wręcz zerowa. Jeśli już zrobi coś dla kogoś, to tylko niechcący, przypadkiem, nieumyślnie.

Tłuka spotkać można wszędzie. W tramwaju stoi całą szerokością swego cielska w przejściu i laska dynamitu nie wystarczyłaby zapewne, żeby chociaż drgnął, przesunął się o-centymetr, innym miejsce zrobił Dobrze go też widać szczególnie wówczas, kiedy ludzie wysiadają np. z kolejki. Z jednej strony strumień ludzi, z drugiej strony strumień ludzi, a w środku sterczy właśnie oni TŁUK, niczym filar mostu, na który kra napiera. Będą go potrącali, łokciami szturchali, a on nawet nie drgnie, gdyż to inni wysiadają, a nie ON.

Kto w śnieżnej zawierusze czekał nadaremnie w Brzeźnie na tramwaj, ten mógł widzieć na własne oczy tłuka, jak przejeżdżał pustym, zakładowym autobusem i gapiąc się na skulonych, przemarzniętych ludzi dziwił się zapewne czemu w takim pustkowiu sterczą kupą tak pokaźną. A ileż takich tłuków jeździło pustymi, ogrzanymi do nieprzyzwoitości autobusami w taki dzień, jak ten właśnie?

Kto zaś mieszka na osiedlu tak gęsto zaludnionym czworonogami- jak Zaspa, ten spotkać może codziennie tłuka tkwiącego po uszy w przekonaniu, że szczekanie jego czworonoga z mocno pokręconym ogonem, szczególnie tuż przy samych nogach przechodnia- brzmi dla każdego ucha piękniej niźli szczebiot skowronka. Że taki obszczekujący piesek, sięgający kłami spodni przechodnia jest dla wszystkich uciechą godną szerszego rozpropagowania.

Ten tam tłuk zamyka sklepy spożywcze przed 16,00 z powodu niedogrzania. Skoro bowiem jest zimno, to ON jest usprawiedliwiony. Jego też cichym marzeniem jest zapewne obwieszczenie wszem i wobec, iż z powodu zamarzania węgla na składowiskach kotłowni zawiesza się jej działalność do momentu radykalnej poprawy warunków atmosferycznych.

Jeśli więc informacja nie udziela informacji, kuchnia nie wydaje posiłków, sklepy nie sprzedają chleba itd. to za każdą z tych anomalii stoi jakiś tłuk. Ten sam, dobrze nam znany z kolejki elektrycznej, tramwaju, z własnego podwórka oraz z wielu innych życiowych sytuacji.

Tak jak w naszych warunkach atmosferycznych nie ma szans uprawa bananów, tak szerokie rozpowszechnienie się tłuków musi być efektem sprzyjającego ich rozwojowi klimatu. I taki właśnie klimat musi być skoro kwitnie nam ten tłuk, jak pelargonia na balkonie.

Skąd się jednak tłukowatość owa w nas bierze, skąd pochodzi? Nasi rodzice może nie mówili o tym wprost i głośno, ale faktycznie szanowali innych ludzi i oddawali im to, co się oddać należało. Nam tego szacunku dla innych ludzi zwyczajnie brakuje. Kto chce z poglądem takim polemizować niechaj posłucha tylko tego, co rodzice wygadują w naszych domach na temat nauczycieli. Oczywiście w obecności dzieci. A co na sąsiadów, na znajomych – nie tylko tych ze srebrnego ekranu zresztą. Nie to jest ważne czy ci ludzie faktycznie na tak negatywną opinię zasłużyli, ale fakt, że nie zostawiając na nich suchej nitki, mówiąc o wszystkich wciąż źle- w obecności naszych pociech, nie możemy przekazać im odrobiny nawet szacunku, nawyku myślenia o innym człowieku w taki samo sposób  jak myślimy o sobie. Myślenia z odrobiną choćby ciepła , współczucia, zrozumienia. Może dlatego właśnie nasze dzieci są tak bardzo to stosunku do siebie agresywne, leją się o byle co, na każdym kroku? Może dlatego właśnie tylu jest wokół nas tłuków?

Tłuk, choć nie z medycznego punktu widzenia, to przecież kaleką jest- z bardzo uciążliwymi dla społeczeństwa konsekwencjami. Życie wśród tłuków ciężkie jest, jak jesienne chmury, smętne, ponure. Kiedy tłuków jest dużo, nie ma spraw ani prostych, ani oczywistych. Wszystko na każdym kroku komplikuje się. To, co sensowne- traci swój sens, a bzdura obnoszona jest, jak, róża przypięta, do kożucha.

Stwórzmy więc może nieco chłodniejszy klimat dla indywidualnej oraz zbiorowej hodowli tłuka.

 

Tadeusz Wojewódzki

Dziennik Bałtycki, 19 (12846) 23 stycznia 1987

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.