TRADYCJA
Przewidywanie przyszłości wciąż najwięcej ma wspólnego z wróżeniem z fusów od kawy. Nawet pogoda wymyka się nam spod zakusów orzekania jaka też będzie ona jutro. A cóż dopiero mówić o życiu i losie człowieka? Nie zmniejsza to jednak naszego zapotrzebowania na to, żeby wiedzieć, żeby znać, żeby mieć pewność… Każdy też na mój sposób stara się je zaspakajać.
Osobiście zamiast przewidywać wolę składać i otrzymywać życzenia. Lepsze to od najgłębszego nawet, a przez to pewnego przekonania o tym, że świat już wkrótce pogrąży się w chaosie nuklearnej wojny. Lepsze są życzenia – bez względu na ich faktyczną zdolność wywierania wpływu na naszą rzeczywistość, bez względu na to, czego w rzeczy samej życzą nam ci, którzy mówią, że dobrze życzą. A więc wszystkiego najlepszego!
Szkopuł w tym jednak, że nie sposób potrzeby owe przez rok cały, bez względu na to, co kalendarz wskazuje w taki tylko sposób zaspokajać: życząc, życząc i życząc sobie bez końca. Pogłębiłby się przez to ich i tak umowny, symboliczny wielce charakter, a ponadto spowszechniałyby nam te życzenia, jak twarożek biały, ów kit nabiałowy, którym nasze żony zamulają nam przepastne, męskiej żarłoczności czeluście. Nic mogąc więc pokrzepić się optymistycznie pewnymi prognozami przyszłości, pozbawieni racjonalnej szansy obkładania codzienności życzeniami wszystkiego najlepszego uciekamy się do innych jeszcze sposobów. Jest wśród nich także i ucieczka w historię. Co prawda wiele w niej szkół, orientacji, tendencji i kierunków myślenia, ale jest też tutaj owa pewność tak bardzo przez nas pożądana, pewność tego, że coś tam było, przeminęło, że już nie trwa.
Niektórzy skłonni są wprawdzie wyrażać pogląd, iż historia lubi się powtarzać, ale w rzeczy samej nikt nie widział dwóch Napoleonów pod Moskwą. Oprócz tej pewności, że coś tam przeminęło kontakt z historią doprowadzić nas może do totalnej rozpaczy. Wszak na pierwszy rzut oka kotłuje się w świecie wszystko od bardzo już dawna bez większego sensu, bez ładu i składu. Ludzie mordują się coraz bardziej masowo i skuteczniej, bardziej cywilizowani ulegają mniej cywilizowanym i nie zawsze zwycięża to, co dla ludzkości najlepsze, co najbardziej potrzebne czy sprawiedliwe. Takie przyglądanie się dziejom napawa człowieka niezbyt optymistycznymi refleksjami nad marnością własnego żywota, nad znikomością własnych możliwości zmiany czegokolwiek, nad tym, że nasza egzystencja jest w sumie światu jako takiemu przeraźliwie obojętna, że to, co jest nam bliskie, kochane – z perspektywy dziejów świata – nie ma żadnego sensu ani znaczenia.
Czy faktycznie jest właśnie tak? Czy nasz ślad w historii, nasza obecność teraz i tutaj jest pozbawiona sensu, jakiegokolwiek znaczenia także z perspektywy tego, co będzie kiedyś?
Sięgam do tekstów sprzed ponad 2600 lat. Ludzie z tamtych czasów o nazwiskach pustych w uszach współczesnego abiturienta głoszą prawdy brzmiące między innymi w taki oto sposób: Nie upiększaj zewnętrznego wyglądu pozorów, ale miej piękne obyczaje. Nie wzbogacaj się w niegodziwy sposób. Niech mowa twoja nie budzi nienawiści u ludzi związanych wspólną wiarą. Nie wahaj się sprzyjać rodzicom. Jaką opiekę zapewnisz rodzicom, taką sam w starości otrzymasz od dzieci. Sam nie czyń tego, co potępiasz u innych. Zysk nie zna miary. Nie kłam, ale mów prawdę itd. Są w tych tekstach wskazania, jak żyć, są oceny ludzkiego postępowania, są wartości, które nie uległy – pomimo tak długiego czasu – dewaluacji, nie wypłowiały, nie zginęły pomimo klęski, upadku tylu potęg, imperiów, dyktatur. Jest więc w historii naszej cywilizacji jakaś ciągłość, jest coś trwałego, coś mocniejszego od najbardziej twardych, najbardziej doskonałych budowli, od narzędzi którymi budowano lub mordowano. Są to wartości, których znaczenie dla nas potwierdził czas. I to jest właśnie ów stały, i optymistyczny akcent w naszych dziejach w naszej teraźniejszości.
Sensu życia nie można sprowadzać jedynie do pielęgnowania, przestrzegania i kultywowania wartości, które przetrwały próbę czasu, które określiły charakter naszej cywilizacji. Ale przenosząc je na dalszy czas, na następne pokolenia zaznaczamy swoją obecność w tym, co jest i w tym, co będzie. Wartości owe łączą nas ze wszystkimi, którzy byli przed nami i łączą z tymi, którzy będą postępowali podobnie, jak i my w czasach, kiedy fizyczna pamięć po nas zatraci już wszelkie inne ślady. Moc tradycji zdaje się więc być mocą krzepiącą także i na dzień dzisiejszy, kiedy poszukiwanie tego, co pewne i stałe jest nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Kiedy wydawać się nam może czasami, że czegoś tam nie warto, że coś tam nie ma sensu. Nie jest to moc krzepiąca na tyle, aby z uśmiechem znosić udrękę codzienności, ale jest ona dla nas ważna o tyle, by widzieć to, co jednak da się przewidzieć, jeśli by wartości owych w dalszych dziejach naszej cywilizacji miało zabraknąć.
Może więc najlepsze byłyby życzenia, aby tradycja niosąca ze sobą wartości najcenniejsze dla naszej narodowej kultury, dla naszej tożsamości najważniejsze, nie zaginęła? W każdym razie tego sobie życzmy wzajemnie.
Tadeusz Wojewódzki
Dziennik Bałtycki, 305 (12240) 28 grudnia 1984