CZŁOWIEK
Zabić siekierą własnego męża pogrążonego we śnie. Następnie wraz z synem poćwiartować zwłoki w wannie i zapakować je do plastykowych woreczków. Z kochankiem przewieźć je do garażu. Tam zakopać w głębokim dole i zalać betonem. Potem spokojnie jeść, spać, żyć jakby nigdy nic.
Recenzent scenariusza takich wydarzeń powiedziałby zapewne, że autor ich jest klasycznym przykładem grafomańskich zapędów. Cóż jednak powiedzieć o życiu, które scenariusz ten wypełniło realnością? Cóż powiedzieć o ludziach, którzy stali się bohaterami tych wydarzeń?
Takie nagromadzenie okropieństwa umieszcza człowieka w potrzasku. Z jednej strony skłonny jest on traktować tych krwawych bohaterów jako twory tylko człekopodobne; przez to, co uczyniły do gatunku ludzkiego nieprzynależne. Z drugiej jednak pamięta także i o tym, że w tym, co uczynili nie są przecież odosobnieni, Nie trzeba sięgać pamięcią zbyt głęboko, by wydobyć z niej sprawy głośne, wstrząsające, te z dalszego i najbliższego podwórka.
Przeważnie krwawymi bohaterami tych wydarzeń byli mężczyźni. Kobietom nie zwykliśmy przypisywać tak morderczych, zbrodniczych predyspozycji, jak płci brzydkiej właśnie. Tymczasem ostatnio mnożą się przypadki również okrucieństwa ze strony kobiet. Budzi to irracjonalny lęk-przed czymś złym, co ma teraz miejsce, a co może być zapowiedzią czegoś katastroficznego. Rodzi to pesymizm związany z refleksją nad tym, co się z nami dzieje i dlaczego dzieje się akurat tak.
To prawda, każda zbrodnia oburza nas do żywego, wydaje się czymś niepojętym, odrażającym. I w ocenie tego konkretnego oraz innych, podobnych wydarzeń, jesteśmy zgodni, bardzo sobie bliscy. Ale sytuacja taka nie daje jeszcze pełnej odpowiedzi na pytanie o to jacy właściwie jesteśmy. Wystarczy uświadomić sobie fakt, że w tym samym może wcześniejszym lub nieco późniejszym dzienniku telewizyjnym, w którym zrelacjonowano ową zbrodnię, mowa była także o kolejnych nalotach, o walkach na ulicach różnych miast itd. Ileż to razy, nawet tępo samego dnia, naoglądamy się scen wypełnionych po brzegi okrucieństwem. Scen, na które popatrzymy, zastanowimy się nad nimi chwilę albo i nie, do których jednak najczęściej nie wracamy. Sprawiamy takie wrażenie, jakbyśmy przyzwyczaili się, przywykli do tępo, że okrucieństwo, zabijanie, Śmierć z ręki innego człowieka są trwałym elementem realności tego świata. Patrzymy więc w te nasze srebrne lub kolorowe okienka na świat, widzimy, jak leje się krew i… przekąszamy kanapką z żółtym serem. Oczywiście, nie sposób inaczej reagować, kiedy sceny takie pokazują już od lat, codziennie. Jeśli za każdym razem wzbierałaby w nas krew, a oburzenie sięgało zenitu, to po kilkumiesięcznym oglądaniu telewizji zdecydowana część z nas trafiłaby na oddziały psychiatryczne, a pozostała na kardiologiczne.
Rzecz jednak w czym innym. Otóż jeszcze pięćdziesiąt lat temu, kiedy jeden samolot zaatakował gęsto zaludnione miasto nie czyniąc strat innych poza rannymi (zabitych nie było), to cała prasa, jak jeden mąż wyrażała swoją dla tego stanu rzeczy zgodną dezaprobatę, oburzenie i potępienie. Świat był tym wydarzeniem wstrząśnięty. Nie mieściło się ono ludziom przed pięćdziesięciu laty w głowach i w ocenie tej zgodni byli tak, jak my teraz w przypadku owej morderczyni męża. I jeśli tamten świat porównywać z dzisiejszym, to są to dwa bardzo podobne, a zarazem jakżeż różne światy. Podobne dlatego, że nie zmieniły się przecież nasze kryteria moralne. W dalszym ciągu okrucieństwo, zabijanie jest złem. Jakżeż jednak na to zło reagujemy dzisiaj inaczej. Wtedy świat się oburzał, dzisiaj przede wszystkim przyjmuje do wiadomości, jest informowany. O kolejnych nalotach na miasta, o śmierci i mordowaniu.
Być może w stwierdzeniu, że stajemy się coraz mniej wrażliwi, obojętni na zło, jest więcej z dmuchania na zimne niźli rozsądnych racji. Że pod tym beznamiętnym zjadaczem kanapek z żółtym serem, zamkniętym w sobie przechodniem nieczułym na widok nieszczęścia innego człowieka kryje się w sumie dobry i wrażliwy na zło człowiek. Przecież prócz tych okropności i brudów pokazać można jeśli nie więcej, to chociaż tyle samo dobra, wrażliwości ludzkiego serca i ciepła.
Niemniej pytanie o to jacy jesteśmy, kim jest człowiek i na co go stać w czynieniu dobra i zła pozostaje nadal aktualne. Szczególnie te zdarzenia, które wstrząsają nami wywołują gwałtowny sprzeciw, a dziełem są człowieka przypominają, że jest to pytanie wciąż otwarte.
Dziennik Bałtycki, 225 (12749) 26 września 1986
Tadeusz Wojewódzki